Historia

"Kościół p.w. Św. Krzyża na Obidowej - Piątkowej"

Kościół na Obidowej (materiały udostępnił Pan Leszek Świder)

W 1964 roku księża Marianie przejęli pod opiekę kościół Św. Krzyża na Obidowej – historia kościółka.

Około 1690 r. w okolicach dzisiejszego kościółka niewidomy dziewięćdziesięcioletni mieszkaniec Chabówki Tomasz Mucharski przy niewielkiej figurce Męki Pańskiej wpierw odzyskał wzrok, a w chwilę potem ujrzał, jakoby figurka ta promieniała nieziemską jasnością. Wieść o tym cudownym uzdrowieniu lotem błyskawicy obiegła okoliczne wioski, także w niedługim czasie na miejsce to zaczęli przychodzić liczni pątnicy, aby modlić się o łaski przy owej figurce. Figura jednak została skradziona. Zdesperowani mieszkańcy po tym cudownym uzdrowieniu wybudowali tu kapliczkę około 1700 r. Kapliczka nie była odnawiana przez około 30 lat zniszczała tak bardzo, że przed rokiem 1728 wybudowano drugą, tym razem już z materialnym wsparciem bogatego kupca ( jakoby z Warszawy). Ufundował on w kaplicy piękny drewniany krzyż, który zasłynął cudownymi łaskami. W kronikach parafialnych w Rabce istnieje wzmianka, że „ … w 1722 roku, cieśla Szymon Myśkowiec dał okna do tej kaplicy”(zapis w kronice parafialnej p. w. Świętej Marii Magdaleny w Rabce).

Po wizytacji biskupiej w 1728 roku przeniesiono krzyż do kościoła parafialnego w Rabce, by zapobiec pielgrzymkom do tego miejsca. Wizytację przeprowadził w imieniu biskupa Szaniawskiego ks. Józef Jordan z Zakliczyna. Ów ksiądz zanotował, że „ … we wsi … , gdzie jest kaplica, przy której niejaki Mucharski, chłop ze wsi Chabówka, odzyskał wzrok … włościanie wstawili na tym miejscu kaplicę i pielgrzymują do niej, jako do cudownego miejsca … Służba Boża wraz z procesją odprawia się tu z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Na obydwie uroczystości Krzyża św. przychodzi tu kilka tysięcy pielgrzymów. Wizytator polecił kaplicę zamknąć i cudami słynący krzyż Męki Pańskiej przenieść do kościoła parafialnego. Gdy ów ksiądz wizytator dowiedział się o nowej kaplicy na „górze Piątkowa”, spiesznie tu podążył i zanotował … że niezliczone rzesze pielgrzymów przybywają w to miejsce”. ( Akta wizytacji biskupich, wiz.1728, A.V. Cap.60, s. 66. Archiwum Kurii Metropolitarnej w Krakowie. Tłumaczenia tekstu wizytacji z łaciny dokonał Daniel Skwirut). Z uwagi na peryferyjne położenie kaplicy względem okolicznych wiosek i kościoła parafialnego w Rabce, delegat biskupi, w zbyt pochopnie w wydanym dekrecie, zezwolił na odprawianie tu Mszy św. jedynie podczas wspomnianych odpustowych świąt. Ponadto wizytator nie wspomina jeszcze ni słowem o planach budowy kościoła w tym miejscu. Przypuszczalnie zatem, pomiędzy rokiem 1728 (w którym odbyła się wizytacja) a 1757 (czyli rokiem ukończenia budowy kościoła) możemy datować zdarzenie, które według ludowej legendy, bezpośrednio przyczyniło się do wzniesienia tej świątyni : Otóż w w tym miejscu gdzie obecnie stoi kościół, przebiegał tędy szlak handlowy na Węgry napadnięto na bogatego kupca. Ten widząc, że jest otoczony przez zbójców zawołał „Krzyżu święty ratuj mnie”. Na ten głos pobożnego kupca ukazał się nad wozem krzyż pośród ognistych promieni, a cały pobliski las zaczął się mocno kołysać. To zdarzenie przestraszyło zbójców, którzy uciekli, a ocalony kupiec, na pamiątkę tego cudownego ocalenia pobudował kościół pod wezwaniem – św. Krzyża. Nadto na miejscu cudu wytrysnęło źródełko nazwane „Pocieszną wodą” a ludność miejscowa przypisuje tej wodzie nadprzyrodzone właściwości przy leczeniu chorób : oczu, serca, stawów i nóg ( Legendę opowiedział ks. J. Opieczonkowi Jan Rapacz mieszkający naprzeciwko kościółka a spisana została w 1965 roku). Postacią historyczną tego zdarzenia może być wojewoda sandomierski Jan Wielopolski, który w 1757 roku jest rzeczywistym fundatorem tej świątyni, która mimo różnych kataklizmów zachowała się do naszych czasów. Kościołowi nie brakowało możnych protektorów, takich jak: Maria Wielopolska (matka fundatora), pan Sawicki (dzierżawca dóbr Wysoka, czy hrabia Romuald Sierakowski o których wspomina Kronika dziejów parafii św. Marii Magdaleny w Rabce. W 1765 roku ma miejsce wizytacja bpa Franciszka Potkańskiego który zanotował „… kaplica jest bardzo ciasna, nieodpowiednia, bez zachowania proporcji, bez zakrystii, cmentarza i przedsionka (portyku). Dwa razy w roku, mianowicie w święto Znalezienia i Podwyższenia Krzyża świętego, w tej kaplicy odprawia się nabożeństwo z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, nieszporami i procesją z Najświętszym Sakramentem. Na te święta jest wielki napływ ludzi, do kilku tysięcy, którzy to miejsce czczą jako cudowne … W tej kaplicy nie ma żadnego obrazu, jest tylko jeden mały ołtarz, na którym wyrzeźbiony wizerunek Ukrzyżowanego Chrystusa, kupiony ostatnio i w tym miejscu umieszczony przez szlachetną senatorkę”. (AKM w Krakowie sygn. AV 52, k.31-33). Jednak kilka lat później Polska traci wolność, ma miejsce I rozbiór Polski. W 1775 r. w kościółku zbudowano organy. Oryginalny napis z XVIII w. wskazuje na to, że nie były one nowe, lecz przemieszczono je tutaj i odnowiono. W roku 1794, za panowania austriackiego cesarza Józefa II, rząd ówczesny sprzedał kościółek św. Krzyża za 73 złote reńskie i 33 i 2/3 krajców dominium rabczańskiemu, którego właścicielką była wówczas Maria Wielopolska. To ona oddała świątynię pod zarząd proboszcza w Rabce, by dbał o nią. W XIX wieku naprzeciwko kościółka postawił karczmę żyd – Glasner. Tutaj zatrzymywali się liczni podróżni udający się w kierunku Tatr, jak np. Wincenty Pol w 1834 roku, wg przekazu Stanisława Rapacza zatrzymał się tutaj król pruski w 1841 gdy jechał wTatry. Gdy w 1890 roku otwarto linię kolejową z Chabówki do Zakopanego coraz mniej ludzi wstępowało do karczmy. Następnie Glasner sprzedał wszystko rodzinie Rapaczów i wyprowadził się do Białej. Z historią kościółka nierozerwalnie wiąże się z cudami słynącym źródełkiem zwane „Pocieszną wodą”. Znajduje się ono po prawej stronie drogi w kierunku Rabki, pod wielkimi jesionami. Wodzie z tego źródełka lud przypisywał nadprzyrodzone właściwości. Dotąd przemywa się nią oczy i uszy, nabiera się do różnych naczyń i zanosi do domów, aby chroniła od złego. W 1848 roku córka karczmarza podała ją T. Tripplinowi, mówiąc – Pij pan, dobrodzieju! To dobra woda na wszystkie choroby. – A na głód dobra? -Oj i na głód pociesna, mój dobrodzieju (od tego pochodzi nazwa). Przez lata zaborów Kościół zostaje opuszczony i zaniedbany. Dlatego miejscowy malarz w 1901 roku gruntownie odnawia polichromię kościoła. Przeprowadzone ono zostało dzięki staraniom Franciszka Chorążego ze Rdzawki. Ukochał on ten kościółek tak bardzo, że porzucił rodzinę, zamieszkał w zakrystii, codziennie rano chodził do Rabki na Mszę św., przystępował do komunii św. – wracał i cały dzień poświęcał się modlitwie do Chrystusa Ukrzyżowanego. Za uzbierane pieniądze od przejeżdżających furmanek i dorożek wynajął malarza z Krzeczowa, który wymalował wnętrze kościoła. W 1911 roku przebudowano wieżyczkę kościoła, mającą kształt barokowej sygnaturki, pokryto ją blachą i postawiono na niej ciężki krzyż. W 1913 roku Władysław Skoczylas wykonał szkic kościółka który znajduje się w Muzeum Narodowym. Natomiast po pierwszej wojnie światowej, po odzyskaniu wolności opiekę nad kościołem objął Krakowski Klub Automobilowy, który organizował tu swoje spotkania to znaczy 3 mają na odpust Znalezienia Krzyża Świętego i wtedy święcono pojazdy i ta tradycja utrzymała się do dziś. W okresie międzywojennym z Rabki górale wozili końmi kuracjuszy by pokazać im kościół i z Obidowej wspaniały widok na Tatry.

Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 125 z 6 maja 1928 roku tak donosi „… Uroczyste otwarcie automobilowego sezonu sportowego na Obidowej. Tegoroczny sezon sportowy i wycieczkowy rozpoczyna Krakowski Klub Automobilowy w sposób szczególnie uroczysty, a mianowicie jazdą w dniu 6 maja na Obidową, gdzie w drewnianym kościółku, tak dobrze znanym wszystkim automobilistom, jeżdżącym do Zakopanego, odprawione będzie nabożeństwo majowe i msza św. o godz.11-tej. Po nabożeństwie odbędzie się poświęcenie przybyłych samochodów, uroczystość zorganizowana za wzorem niektórych klubów zagranicznych (Rzymie), Krakowski Klub Automobilowy (K K A) zamierza piękny kościółek na Obidowej otoczyć na stałe specjalną opieką. W tym celu zawiązał się komitet z p. hr. Antoniną Potocką, p. płk. Dr Tadeuszem Piotrowskim i p. Wilhelmem Ripperem na czele. Komitet zaprosi jeszcze dalsze osoby do współpracy i w porozumieniu z księdzem proboszczem Rabki, zajmie się konserwacją kościółka. Przez miesiąc maj w każdą niedzielę wieczorem odbywać się tam będą nabożeństwa majowe. Na uroczystość w dniu 6 maja, Zarząd K K A zaprasza wszystkich członków oraz właścicieli samochodów z Krakowa i z okolicy. Zbiórka pod lokalem Klubu, o godz.8:30 rano”.

Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 120 z 4 maja 1929 roku poświęcił więcej miejsca kościółkowi na Obidowej „ … Kościółek Automobilistów. Tuż za Chabówką na drodze do Nowego Targu, za pierwszym z grzbietów rozległej góry Obidowej, już z dala od chłopskich chałup stoi mały drewniany kościółek. Znają go dobrze wszyscy automobiliści. Stromy wjazd na Obidową od strony Chabówki, dawniej w początkach ruchu samochodowego, był dla pierwszych automobilistów zadaniem trudnym. Kościółek na Obidowej był tym pierwszym najgorszym progiem który należało mało poradnym ówczesnym samochodem osiągnąć. Tu był też pierwszy postój i odpoczynek. Dzisiejsze tak bardzo udoskonalone samochody pokonywują tę wyniosłość bez trudu. Bez wątpienia i dziś jeszcze każdemu automobiliście przy wjeździe na Obidową rzuca się w oczy samotny starodawny kościółek w cieniu odwiecznych lip. Niejeden zatrzymuje się zaciekawiony jego malowniczym widokiem, uderzony jego opuszczeniem. Krakowski Klub Automobilowy, postanowił w zeszłym roku zaopiekować się tym kościółkiem. Nawiązując do pięknego zwyczaju, jaki wprowadził u siebie włoski Królewski Klub Automobilowy – postanowiono każdy sezon sportowy rozpoczynać nabożeństwem na Obidowej. Po nabożeństwie odbyć się ma coroczne poświęcenie samochodów członków i sympatyków Klubu. Na dzień tej uroczystości wybrano datę 5 maja, dzień odpustu kościółka św. Krzyża, jedyny w roku, w którym ten opuszczony odległy kościółek zapełnia się tłumem pobożnych górali ze sąsiednich wsi. Dzień odpustu 5 maja wybrano rozmyślnie w tym zamiarze, by ludność góralska, do niedawna przeważnie wroga dla automobilistów, zetknęła się z nimi przy uroczystości kościelnej, usłyszała przemówienia kapłana i widziała, że te wozy zwane przez chłopów „djabelskimi”, poświęcone będą wodą święconą. Zetknięcie się bezpośrednie ludności podhalańskiej w tych warunkach z przedstawicielami automobilizmu, przyczynić się może tylko do lepszych wzajemnych stosunków na przyszłość. W roku zeszłym odbyło się pierwsze nabożeństwo dla automobilistów w kościółku św. Krzyża na Obidowej w dniu 6 maja. Kilkadziesiąt samochodów przyjechało wtedy z Krakowa. Maleńki kościółek nie zdołał pomieścić przybyłych – tłum górali i automobilistów zapełnił cmentarz, zajął drogę przy poświęceniu aut.

Krakowski Klub Automobilowy pragnąłby, aby tegoroczna uroczystość wypaliła jeszcze bardziej okazale – uprasza więc nie tylko wszystkich członków Klubu, którzy powinni uważać sobie za obowiązek przybyć w dniu 5 maja na Obidową – lecz także wszystkich automobilistów niezrzeszonych w Klubie, do przyjazdu na uroczystość otwarcia sezonu sportowego i turystycznego. Niechaj kościółek na Obidowej będzie kościółkiem wszystkich automobilistów. Należy zaznaczyć, że kościółkiem opiekuje się osobny Komitet, powołany przez Zarząd Krakowskiego Klubu Automobilowego. Komitet pod przewodnictwem p. Antoniowej hr Potockiej poczynił już kroki, celem częściowego na razie odnowienia kościółka, oraz zabiega o wyposażenie i uzupełnienie sprzętu kościelnego. Napłynęły już liczne ofiary w przedmiotach i gotówce. Między innymi państwo Zopothowie ofiarowali dwa piękne ornaty. P. W. Ripper srebrny kielich. Firma Zajączek i Lankosz oraz Kopaczyński szereg przedmiotów sprzętu kościelnego. Potrzeby opuszczonego kościółka są oczywiście bardzo wielkie. W niedługim czasie należy przystąpić do gruntownego remontu ogrodzeń i dachu. Należy naprawić organy, dać podłogę i.t.d. Komitet opieki nad kościółkiem apeluje do wszystkich automobilistów o nadsyłanie datków na ten cel (na adres Sekretariatu Krakowskiego Klubu Automobilowego, ul. św. Jana 11). W dniu 5 maja br. o godz. 11-tej rano cały świat sportowy i turystyczny automobilowy województwa krakowskiego, bierze udział w uroczystości na Obidowej. Krakowski Klub Automobilowy podkreśla z naciskiem, że na uroczystość tę zaprasza wszystkich, także niezrzeszonych automobilistów”.

Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 137 z 22 maja 1929 roku, s.8 opisał jak wyglądały uroczystości na Obidowej. „ … własciwem otwarciem sezonu samochodowego była uroczystość na Obidowej, co prawda w ramach zwykłego wiejskiego odpustu przez krakowski Klub urządzona, niemniej przez pewne właściwości swe – mająca charakter ogólniejszy. Któż z automobilistów nie zna przepięknego starego kościółka na Obidowej, cennego zabytku drewnianego budownictwa Podhala. Każdy jadący do Zakopanego, a spomiędzy sportowców automobilistów któż tą drogą Kraków-Zakopane nie jechał, zatrzymywał się w tym miejscu, gdzie i widok na Tatry jest imponujący i połowa drogi do Morskiego Oka nakazuje wytchnienie. – Zresztą kościółek na Obidowej jest na łamach „Kurjera” dość popularny, by jeszcze raz o nim wspomnieć. Odpust, odbywający się tam 5 maja, wykorzystał Krakowski Klub Automobilowy dla urządzenia wycieczki na otwarcie sezonu sportowego. Nie brakło wozów z Krakowa, licznie zjawili się automobiliści śląscy z inż. Zanglem na czele. Imponujący sznur kilkudziesięciu wozów tworzył ciekawy kontrast z odpustową ciżbą góralską na szczycie Obidowej w cudny wiosenny dzień w obliczu jeszcze zupełnie ośnieżonych Tatr. Sensację naturalnie wzbudził Jan Ripper, który przyjechał aż tu na Bugattim, demonstrując swą przynależność do Podhala kombinowanym strojem automobilowo-podhalańskim – tj. białą wyścigową kombinacją i kierpcami.

Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 117 z 4 maja 1930 roku, s. 7 przypominał „ … Tradycyjny zjazd samochodów na Obidowej. Święcenie samochodów. – Starożytny kościółek św. Krzyża na Obidowej widownią zjazdu samochodowego. – Odpust dla górali i automobilistów. Na drodze do Zakopanego, w miejscu gdzie po wspięciu się na ramię Obidowej za Chabówką szosa otwiera wspaniały widok na Tatry, znajduje się stary kościółek św. Krzyża, drewniana budowa nieznanych cieślów chłopskich z XVI wieku, jeden z najbardziej charakterystycznych zabytków budownictwa drewnianego na Podhalu. Znają go dziś w Polsce prawie wszyscy, a na pewno znają go wszyscy automobiliści bo nie ma takiego, który by oparł się pokusie przejechania przynajmniej raz w życiu wspaniałą drogą górską z Krakowa do Morskiego Oka przez Zakopane i Obidową (stanowiącej największe wzniesienie na tej drodze). Raz w roku, w dzień 5 maja w kościółku św. Krzyża odbywa się nabożeństwo, jako w dzień odpustowy. Tłumy ludności góralskiej z pobliskich Gorców schodzą się na ten dzień, rozkładają się liczne kramy, jednem słowem odpust jak się patrzy. Kościółek ten, jednak nie tylko dla miejscowej ludności ma swoje znaczenie. Witając przez tyle lat wszystkich automobilistów u wstępu do Podhala stał się jednem z najbardziej ulubionych miejsc dla nich, gdzie wszyscy chętnie się zatrzymują, szczególnie na wiosnę, gdy przez zieleniejące pola na Obidowej przeglądają się przy pięknej majowej pogodzie Tatry błyszczące jeszcze w śniegu i lodzie. To też zainteresowanie automobilistów kościółkiem przybrało prędko formy realne, a Krakowski Klub Automobilowy z inicjatywy swego wiceprezesa p. Wilhelma Rippera zorganizował w porozumieniu z władzami kościelnymi opiekę nad tym kościółkiem. Dostarczono środków materialnych na uchronienie cennego zabytku od zniszczenia, propagowano kościółek jako „Kościółek automobilistów” w szerokich kołach Polski i zagranicy, wszystkie też samochody klubowe noszą plakietkę z Kościółkiem, zamiast św. Krzysztofa. W niedzielę 4 maja przypada odpust na Obidowej. Krakowscy automobiliści wezmą w nim tłumnie udział, przybywając z Krakowa i innych okolic na swych wozach, w związku z otwarciem sezonu samochodowego, miejscowy ksiądz proboszcz dokona poświęcenia przybyłych samochodów i motocykli. Jak zwykle tak i tym razem wspólna wycieczka do Czorsztyna zainauguruje nowy sezon.

W Gazecie Podhalańskiej nr 44, 1 listopad 1931, s. 4 jest zapis „… ruch automobilowy jest dość duży w lecie. Pobliski stary kościółek św. Krzyża „na Chabówce” stał się kaplicą krakowskiego automobilklubu, który tu od nabożeństwa corocznie sezon”. Jan Bielatowicz opisując „Rabkę i okolice” w Gazecie Podhalańskiej nr 23 z 5 czerwca 1932 s.3-6 tak pisze „… Przy ruchliwej szosie Kraków Zakopane, na górze Piątkowej w odległości paru kilometrów od Chabówki w cieniu wiekowych lip stoi piękny podhalański kościółek modrzewiowy, zwany św. Krzyżem, lub kościółkiem automobilistów. W istocie pozostaje obecnie pod opieką Krakowskiego Klubu Automobilowego. Wiek jego w obecnej formie niezbyt dawny. Fundowany został 28 czerwca 1797 przez hr. Sierakowskiego, który złożył wotum w chorobie. Nie ulega wątpliwości, że istniał tu przedtem drewniany kościółek, lub jakieś miejsce święte, może krzyż przydrożny. Świadczą o tem stare drzewa wokół sadzone, zapewne więcej niż dwa wieki liczące. A mówią nawet niektórzy, że ongiś stał tu chram pogański z gajem i źródłem świętym. Ślady tego tkwią w wierzeniach w moc cudowną wody strumyka, u stóp kościółka wypływającego – „wody świętej”. Wokół kościoła biegną charakterystyczne u starych, wiejskich kościołów podcienia, chroniące przed deszczem lud zgromadzony przed lub po nabożeństwie, a jako całość z świątynią „sobótką zwanemi”. U wrót leży stara kropielnica z głazu. (Dalsza część opisu została zamieszczona w następnym numerze gazety tydzień później nr 24 z 12 czerwca 1932 s.3) Na zewnątrz kościoła znajduje się rzeźba Chrystusa ukrzyżowanego z Matką najświętszą, św. Janem i Marją Magdaleną u stóp jego. Rzeźba cudami słynąca, natchnionego dłuta, bliżej nieznanego, czczona jest z szczególnym pietyzmem przez lud lud, znoszący kwiaty pod stopy Chrystusowe. W kościółku odprawia się dwa razy w roku nabożeństwo na odpust Drzewa Krzyża Świętego 5 maja i 14 września – Kościół otoczony jest niszczejącym murem.

Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 135 z 17 maja 1934 roku, znaleźliśmy artykuł napisany przez ks. Piotra Niezgodę pt. Odpust na Obidowej o następującej treści „ … Kto z Krakowa jedzie autem do Zakopanego, musi przebyć przełęcz „Obidową” zwaną. Gdyby mu się nie spieszyło, a na chwil kilka przystanął i oglądnął się na wszystkie strony, toby się ze zdumienia aż zachłysnął. Taki cudowny pejzaż, że trudno znaleźć drugi podobny. Przy drodze głównej na Obidowej stoi stary kościółek samotnik. Ile ma wieków na swoich barkach, sam nie wiem – ale że nie dzisiejszy on, świadczą o tym lipy, które go wieńcem otoczyły, a które już się dobrze pomarszczyły ze starości. Najstarsza z nich aż pękła i trzeba ją było ratować, ściskając rozdarte połówki żelazną obręczą. Doczekał się jednak ów kościółek na starość szczególnej opieki. Dawniej, przed wiekami, spokojnie stał i nikt mu sennej nie przerywał ciszy. Czasem przejechała „furka” pokryta białą płachtą, wioząca z Chabówki do Zakopanego. Czasem przemknął się zbójnik, ciągnący na wyprawę. Przyszedł się pokłonić Panu Jezusickowi i poprosić o błogosławieństwo w przedsięwzięciu, bo czuł, że bez tego błogosławieństwa na nicby był wszelki wysiłek. I tak zeszły staremu kościółkowi lata i lata … Aż raz, gdy sobie spokojnie drzemał, śniąc stare podhalańskie baśnie i legendy, obudził go ze snu przeraźliwy gwizd, a potem ciężkie sapanie, takie jakieś niesamowite, a takie bliskie. Czyżby jakiś potwór sunął od tatrzańskich turni? To pierwszy pociąg z Chabówki do Zakopanego. Nic to obidowskiemu kościółkowi nie zaszkodziło. Przyzwyczaił się do gwizdu i do sapania i drzemał sobie dalej samotnik – starzec wśród lip – kumoszek. Nie minęło wiele czasu, aż tu pewnego dnia zjawił się na obidowskiej drodze jakiś potworek niesamowity. Terkotał, pędził, że nie miał czasu ani zdjąć czapki, ani się przeżegnać – a za nim szedł dym i jakiś swąd piekielny. Czart w całej swej nagości. Takiego jeszcze staruszek nie widział. To był pierwszy automobilista, który na stalowym rumaku pierwszy brał obidowską przełęcz, pędząc na złamanie karku pod Giewont. I ani się domyślał stary obidowski kościółek, że ci właśnie stalowi jeźdźcy apokaliptyczni ulitują się niedoli jego i serdecznie się nim zaopiekują. Stał on się ulubieńcem tych potępieńców, którzy na złamanie karku przez obidowską górę pędzą – stał się ich katedralnym kościołem. Klub automobilowy krakowski w porozumieniu z proboszczem rabczańskim ks. kanonikiem Surowiakiem objął patronat nad staruszkiem. Dzień odpustowy kościółka – dzień Znalezienia św. Krzyża jest dniem odpustowym wszystkich automobilistów krakowskich. W niedzielę 6 maja obchodził stary kościółek swe święto – doroczny odpust. Przystroił się odpowiednio – oczyścił, odmłodził – otwarł drzwi na oścież i czeka. Idą goście ze wszystkich stron. Idą od Rabki w procesji wśród pól i lasów i kurzawy, bo słońce pali i kurzem miecie daleko… , idą od Klikuszowej, od Chabówki, od Rdzawki, od Lubomierza i aż od Czarnego Dunajca. Przecież to odpust na Obidowej – nikomu w chałupie nie usiedzieć. Nazbierało się Luda moc. W kościółku się nie pomieszczą wszyscy. Największy ruch, ze to się jeszcze nabożeństwo nie zaczęło, koło kramów. Bo tu przecież cudeńka porozwieszane i porozkładane. Ruch w tym interesie wielki. Sypią miedziaki i niklowce „zaszparowane i uciułane” w długim mozole i trudzie. Przy bramie wiodącej na obejście kościelne stoi kaleka. Ślepiec zupełny – chłop jeszcze młody – trzydziestoletni. Lewą dłoń wyciąga ku niebu i zaklina nią niebo i ziemię i wszystkich dobrych ludzi, by się nad biednym kaleką umiłowali i grosik w tę jedyną dłoń wsunęli. Prawej dłoni nie ma, tylko kciuk w rękawie. Jaki taki wsunie mu grosik w tę biedną lewą dłoń. – Czy to może z wojny pamiątka? – pytam, wsunąwszy grosik w lewą dłoń. – Nie. Rozbieraliśmy granat na polu … Ośmioro zabiło, a mnie wypaliło oczy i kikut z jednej ręki ostał… Terkocą wozy, zajeżdżają goście z Krakowa w nowiutkich autach. Kilkadziesiąt wozów. Obstąpili je chłopcy i zachodzą to z jednej, to z drugiej strony. Zazbyrczała sygnaturka – „Na kazanie” … na kazanie… na kazanie… Uciszyło się koło kramów – naród tłumnie sunie pod drzewo, gdzie stoi kazalnica. Skończyło się kazanie. Sygnaturka znów „zazbyrczała” Na sumę … na sumę … na sumę… Naród ciśnie się do kościoła, ale ani cząstka się w nim nie pomieści. Rozpoczęła się suma. Na chórze śpiewają cienkiemi głosami dziewuchy – przy ołtarzu ksiądz kanonik. Ale kiedy po podniesieniu organista zaczął: „Królu Boże Abrahama … W Tobie moc i dobroć sama … Wejrzyj na to ludzkie plemię – Spuść deszcz potrzebny na ziemię …” – to zdawało się, że wszystkie piersi z krzyku popękają. Taki głos musi przecież dojść do uszu Pana Jezusa. Przecież to nie jeden gazda krzyczy i prosi, nie jedna parafia, nie jedna gmina – ale wszyscy … wszyscy. I ci co w kościele przed ołtarzem stoją i ci, co pod lipami klęczą i ci co obsiedli kamienne ogrodzenie kościelne, i ci co aż w rowie przydrożnym poklękali, i ci z Rabki, i ci z Chabówki i ci z Zawoi, i ci ze Skomielnej i ci z Niedźwiedzia, i ci z Czarnego Dunajca i ci z Klikuszowej i ze Rdzawki. Skończyło się nabożeństwo – odbyła się procesja, wyśpiewano wszystko, co było do wyśpiewania. Ksiądz kanonik pokropił święconą wodą wozy automobilowe, jakieś pacierze z grubej książki odmówił, ubezpieczając je w ten sposób aż do przyszłego odpustu przed wszystkimi „kraksami” przynajmniej na obidowskiej górze, a naród zaczyna się powoli rozchodzić do domów. I znów został przy obidowskiej drodze sam starzec kościółek w otoczeniu starych lip. Aż do przyszłego odpustu … „

Ilustrowany Kuryer Codzienny, nr 120 z 2 maja 1937 roku opisuje „… Automobiliści rozpoczynają sezon. Tradycyjny zjazd do kościółka na Obidowej. Krakowski Klub Automobilowy, najstarszy klub samochodowy w Polsce, bo istniejący już od 30 lat – od dawna już wprowadził zwyczaj, przyjęty przez inne kluby – rozpoczynania sezonu sportowego nabożeństwem. Uroczyste to nabożeństwo dla automobilistów odbywa się w starym drewnianym kościółku na Obidowej, na najpiękniejszym szlaku automobilowym w Polsce, na drodze Kraków – Zakopane. Na pierwszym wielkim wzniesieniu Obidowej znajduje się stary, drewniany, opuszczony kościółek, w którym tylko raz do roku odbywa się nabożeństwo dla okolicznej ludności. Przed laty jeszcze Krakowski Klub Automobilowy postanowił wziąć ten kościółek pod swoją opiekę i stopniowo przeprowadzić jego konserwację. W kościółku tym, podobnie jak i w latach ubiegłych odbędzie się w najbliższą niedzielę, dnia 2 maja, specjalne nabożeństwo dla polskich automobilistów. Nabożeństwo na Obidowej było z początku uroczystością wewnętrzną Krakowskiego Klubu Automobilowego, z biegiem czasu jednak stało się uroczystością wszystkich automobilistów województwa krakowskiego. Utarło się też, że nie tylko dawniejsi automobiliści, ale także nowonabywcy samochodów przybywają z początkiem maja na Obidową na otwarcie sezonu sportowego i na poświęcenie samochodów, co jest wównoznaczne z przyjęciem do społeczności sportowo-automobilowej. – W myśl tej tradycji Krakowski Klub Automobilowy zaprasza wszystkich posiadaczy samochodów do przybycia na Obidową w dniu 2-go maja o godz. 11-tej. Automobiliści, udający się na tegoroczny obchód na Obidową będą mogli pojechać nową drogą aż do Myślenic, przyczem jest prawdopodobne, że także dalszy odcinek szosy aż do Lubnia będzie dla nich otwarty. Wypada nadmienić, że tegoroczny sezon automobilowy ma specjalne znaczenie. Po kilku latach zupełnego zastoju obserwuje się w dziedzinie motoryzacji pewne ożywienie. Mimo bardzo trudnych warunków drogowych w województwie krakowskim, stwierdzić można pierwsze oznaki polepszenia. Na marginesie więc uroczystości otwarcia sezonu należy zaznaczyć, że dla dobra automobilizmu niezbędne jest powiększenie szeregu członków Klubów Automobilowych, które mają przed sobą poważne zadania. Kluby automobilowe oparte o nową wspólną organizację, otrzymać mają – poza egzaminami – jeszcze dalsze uprawnienia. Spełnienie ich zadań zależeć będzie od rozwoju liczebnego organizacji”.

Janina Zaborowska w artykule „Na Obidowej” w Gazecie Podhalańskiej nr 7 z 25 września 1946 s.5-6 tak opisuje „… nie ma podróżnego który by jadąc do Zakopanego autostradą, nie mijał Obidowej (za Chabówką) i nie zauważył tam pięknego, starego, drewnianego kościółka pod wezwaniem Św. Krzyża. Legenda głosi, że przed wiekami jechał tędy bogaty podróżny, którego napadli zbójnicy i chcieli go zabić. Przestraszył się on srodze i wykrzyknął z głębi duszy: „Święty Krzyżu, ratuj mnie!”. I oto stał się cud, zaszumiało wkoło coś groźnie, zahuczało tak strasznie, że zbójnicy uciekli i podróżny wrócił do domu cały i zdrowy. W tym miejscu, gdzie się to działo, wytrysło źródełko o mocy cudownej…. Z wdzięczności Bogu za ocalenie, ów pan zapragnął wybudować kościół, lecz miejsce, to było nieprzystępne, więc wybrał dogodniejsze, o kilkaset kroków dalej – w pobliżu źródełka, wybudował kościółek i nazwał go imieniem Św. Krzyża. Wiele, wiele lat upłynęło i gdyby kościółek umiał mówić, opowiedziałby o dawnych czasach i o dawnych ludziach. Dziś, niejeden miłośnik starych zabytków zatrzymuje się w swej podróży i z zainteresowaniem ogląda cichy, zda się zapomniany kościółek, wokół którego rozrosły się prastare lipy. Niejeden ogląda malutkie, zarośnięte źródełko, a wiedząc o cudownej mocy jego wody – nabiera do flaszki i zawozi do domu, bo przemyte oczy chore uzdrawia – rany goją się … Cicho jest dookoła, jeno ptaki tu się gnieżdżą, jeno lipy szemrzą – a wiatr leci z oddali, z sinych gór i pachnących dolin … Dziwny nastrój ogarnia zwiedzających. Ustają rozmowy i śmiechy – a ziemskie sprawy, miłości, interesa handlowe – wszystko to, odchodzi na chwilę w zapomnienie … powaga, smętek i żal ogarnia duszę, gdy stojącemu przed kościółkiem myśl nasuwa obrazy przeszłości … Z dziwnym żalem w duszy, podróżny odjeżdża dalej w swą drogę, rzucając jeszcze ostatnie spojrzenie na cichy kościółek jak na grobowiec mogiły samotnej, opuszczonej i zapomnianej. Lecz są podróżni, którzy nie zadawalają się oglądaniem kościółka od zewnątrz. Próbują drzwi. Może otwarte? Może ktoś, kto mieszka w chacie w pobliżu, wie, gdzie jest klucz i można obejrzeć wnętrze kościółka? Tak! Oto w najbliższej chacie znajduje się klucz i kościółek zostaje otwarty. Podróżny staje zdumiony, olśniony i oczarowany … Spodziewał się zastać tam zczerniałe obrazy i ołtarze spowite nićmi pajęczyn – zakurzoną podłogę, na której znać by było ślad stopy wchodzącego i stęchły zaduch starości … A oto widzi jasne, wesołe i czyste wnętrze – złociste ozdoby, zda się z pod pęndzla tylko co wyszły, lśniące czystością obrazy, a na ołtarzach pełno barwnego, świeżego kwiecia … Zdaje się – oto tylko co skończone nabożeństwo, ludzie już rozeszli się, lecz była tu przed chwilą modlitwa – było życie … Więc częste są tu nabożeństwa? Nie. Od wielu już lat tylko odpusty dwa razy do roku: 4 maja i 14 września. W te dwa święta ściągają się górale z całego niemal Podhala, a Obidowa napełnia się życiem, ruchem i modlitwą. Jednak, poza tymi dwoma dniami, kwiaty na ołtarzach stoją w lecie zawsze świeże, w zimie świeża jedlina. Ktoś miłośnie pilnuje kościółka i czyjaś tu ręka przystraja mozolnie – bo, spójrzcie, ile ołtarzy, ile tu flakonów do napełnienia! Czyjeż to serce tak kocha bardzo ten malutki, stojący na odludziu, stary przybytek Pański? Kto o tym może wiedzieć? Kto może wiedzieć, że w góralskiej, biednej wiosce żyją wielkie jednostki, które nie słyną z twórczej jakiejś pracy, czy to artystycznej, czy społecznej, lecz słyną sercem i miłosierdziem Chrystusowym? … To gazda S. Sroka, jest tym cichym, nieznanym a wielkim człowiekiem. Znają go tylko ci, których w tułaczce wojennej przyjmował pod dach – ci, których wspomagał czym mógł, a wspomagał nie jednorazowo, lecz przez długie lata wojenne… Ci, którzy widzieli jego ciche, pracowite życie, a niedziele poświęcone Bogu i kościołowi. Znają ci, którzy widzieli jak w powszedni, cenny dzień dla gospodarza. Sroka wraz z żoną i dziećmi idą do kościółka na Obidowej, o kilka kilometrów od swego domu, by porobić porządki, pomyć obrazy, pozamiatać podłogę, poustawiać świeże kwiaty i poprzybijać deski, które od starości gdzie nie gdzie się psują … Sroka bardzo boleje, że Niemcy powykradali z kościółka cenne rzeczy, a nawet świece! On to jeden zajął się gorliwie przywróceniem dawnego wyglądu wnętrza świątyni – uzbierał na świece pieniądze, chodząc od domu do domu, od wioski do wioski po kweście, narażając się niejednokrotnie na różne dogadywania i skąpstwo współbraci, którzy na wódkę prędzej skorzy dać … On to, dołożył wiele własnych pieniędzy i mozołu jadąc do Krakowa i przywożąc upragnione świece – światło dla Boga … Lecz jaka szczęśliwość lśni w jego dobrych i jasnych oczach! Aby umaić ołtarze, Sroka hoduje specjalne kwiaty przed swym domem, a gdy go proszą o bukiet, odmawia bezlitośnie „… bo to dla kościółka ino” – odpowiada. I mówi jeszcze, głosem natchnionym, że w tym kościółku „musi stać się wielki cud”, że ludzie, którzy zapomnieli o Bogu przybędą tutaj i doznawać będą różnych łask – że, teraz, we wrześniu, będzie szczególna uroczystość : wprowadzenie nowego obrazu Matki Boskiej, że obraz ten zajaśnieje cudami ku czci niepokalanego serca Maryi …”

Pani Anna Zając urodzona w 1931 roku, mieszka w Chabówce pochodzi z domu Antolak ze Rdzawki opowiedziała cudowny przypadek swojej mamy Anieli. Pani Aniela urodziła się w 1894 roku, gdy jej córka Anna wyszła za mąż i zamieszkała w Chabówce. „ … mama często mnie odwiedzała. Niestety wzrok miała bardzo słaby, widziała niewiele, żeby coś przeczytać musiała mieć silne okulary. Gdy raz przybyła do mnie było to w 1954 lub 1955 roku, (miała mama wtedy 61 lat), zapomniała zabrać ze sobą okularów które nosiła przynajmniej od 20 lat. Była mama u mnie 4 lub 5 dni i poszła do domu do Rdzawki. Gdy przyszły listy od jej braci z Ameryki mój mąż Franciszek zabrał te listy i poszedł zanieść je mojej mamie. Po przyjściu do Rdzawki oddał jej listy i jakież było jego zdziwienie gdy zobaczył, że moja mama czyta listy bez okularów. Zapytał się czy coś widzi? – odpowiedziała, że wszystko i opowiedziała mojemu mężowi jak to się stało. Jak wyszła od nas z domu w Chabówce, doszła do źródełka „Pociesznej wody” i jak mówiła … zawsze tutaj się modliłam ale wtedy pomodliłam się tak naprawdę szczerze, przemyłam oczy tą wodą, przebywałam przy tym źródełku pewnie z godzinę, odpoczęłam sobie i ruszyłam w drogę do Rdzawki. Po przybyciu do domu, trzeba było „coś” przeczytać i przeczytałam. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że przeczytałam to bez okularów. Dla mnie to cud, bo bez okularów nic nie byłam wstanie przeczytać i od tego czasu nie potrzebuję okularów. Do końca życia moja mama już nie używała okularów. Zmarła w wieku 83 lat”. Po wybuchu II wojny światowej przyszli Niemcy do domu Rapaczów którzy mieszkali koło kościoła po kielichy i puszki na komunikanty. Rapaczowie odpowiedzieli, że nie ma u nich nic z rzeczy które Niemcy poszukują. Przeprowadzili rewizję, ale na szczęście nic nie znaleźli. Wszystkie poszukiwane przez Niemców kielichy ukryte były w lochu do piwnicy.

W czasie II wojny światowej w najgłębszej tajemnicy mieli w tym kościele swoje Msze św. partyzanci. Po II wojnie światowej odbywały się tutaj dwa razy do roku odpusty; to znaczy 3 maja na odpust Znalezienia Krzyża Świętego oraz 14 września Podwyższenia Krzyża Świętego i wtedy święcono pojazdy. Po II wojnie światowej w kościółku i jego obrębie UB znalazło kompromitujące materiały między innymi radiostację nadawczo-odbiorczą i aresztowano wówczas ks. J. Lelito z parafii w Rabce za działalność szpiegowską. UB od dawna szukało sposobu by aresztować księdza. Materiały tzw. „kompromitujące” do kościółka dostarczyła kobieta współpracująca z UB znana jako „ciotka”z Chabówki. W 1961 roku księża Marianie przysłali do obsługi kościoła pod wezwaniem Krzyża Świętego na Piątkowe Górze ks. Adama Bonieckiego który zamieszkał na plebanii w Rabce. Niestety ks. Dziekan Zdebski nie był zainteresowany by „U Krzyża” były systematycznie odprawiane Msze św., chciał by było tak jak dotychczas czyli w odpust majowy i we wrześniu. Ks. Adam Boniecki zwrócił się wówczas do przełożonych w Zakonie Marianów by go zabrać, bo nie taki był cel jego przybycia tutaj. Po ośmiu miesiącach jego pracy głównie w Rabce i „U Krzyża” ks. Boniecki wyjechał. Mimo że ks. Adam Boniecki wyjechał, to gdy Księża Marianie wybudowali plebanię w Rdzawce, został tutaj zameldowany i miał adres zamieszkania w Rdzawce w latach siedemdziesiątych. Wspomnienia ks. Adama Bonieckiego. W 1962 roku wyświęcony na kapłana został ks. Stanisław Chryc i skierowany przez księży Marianów do pracy w Rdzawce, skierowany został tutaj również ks. Edward Florczyk. Za zgodą ks. dziekana Mateusza Zdebskiego zostali oddelegowani do pracy w Rdzawce i Ponicach. Zamieszkali w Rdzawce w rodzinnym domu ks. Chryca i odprawiali również Msze św. w kościółku św. Krzyża. W 1964 r. ks. Eugeniusz Huk MIC w okresie wakacji (lipiec – sierpień) po raz pierwszy codziennie sprawował posługę w kościele na Obidowej za zgodą Krakowskiej Kurii. Po dwóch miesiącach pracy przedstawił sprawozdanie ze swojej pracy. „Położenie kościoła na głównym szlaku turystycznym Kraków – Zakopane zakłada potrzebę a nawet – jak wykazało doświadczenie – konieczność jego obsługi przynajmniej w okresie największego nasilenia turystycznego – lipiec – sierpień. Ponieważ zaś wyżej wspomniany kościół znajduje się między dwoma aktualnie obsługiwanymi kościołami. Rabka – Rdzawka (kaplica) w kilkukilometrowej odległości, tak z jednej jak i z drugiej strony. Z obsługi jego korzystają także tubylcy z okolic Chabówki „kolonialnej”, Rokicin i częściowo Rdzawki. Dlatego też uczestnikami na niedzielnej Mszy św. są zarówno ludzie miejscowi jak i turyści. Znaczny, choć niedecydujący wpływ jak dotąd, na frekwencję jednych i drugich wywiera pogoda. Na uwagę zasługuje fakt, że turyści są bardziej odporni na tzw. „niepogodę”. Zaryzykować można powiedzenie, że umiarkowana niepogoda jest korzystniejsza dla kościoła, co do frekwencji turystów. Podobnie przedstawia się sprawa uczestnictwa w sakramencie Pokuty i Eucharystii. Liczbowo, sprawa przedstawia się następująco (w przybliżeniu) na Mszy św. o godz.9:30 około 70 – 80 osób, o 10:00 od 150 do 300 z dziećmi i niewielu o godz. 19:00. Ks. Eugeniusz proponował :
  1. Przed każdym sezonem turystycznym w okresie ferii letnich i zimowych ogłaszać z ambon w kościołach krakowskich i okolicznych oraz warszawskich o istniejącej możliwości uczestnictwa we Mszy św. podczas podróży.
  2. Wprowadzenie (doświadczalnie)jednej Mszy św. niedzielnej w okresie ferii zimowych.
  3. Wprowadzenie całorocznej Mszy św. niedzielnej.
  4. Sporządzenie i „korzystne” umieszczenie zawiadomienia o Mszy św. przy kościele.
  5. Wykorzystać ludzką ofiarność w doprowadzeniu kościoła do estetycznego wyglądu.
  6. Opracować historię zabytkowego kościoła na Obidowej i udostępnić ją turystom.
  7. Uzupełnić i kontynuować kronikę kościoła.
  8. Zaprowadzić księgę pamiątkową.
Ks. Eugeniusz zwrócił też uwagę, że wzrasta frekwencja na wskutek rozpowszechniania się wiadomości o możliwości uczestnictwa we Mszy św. na Obidowej. Miejscowa ludność pragnie całorocznej Mszy św. W maju 1965 roku prowincjał księży Marianów ks. Leon Szeląg zwrócił się z prośbą do ks. Kard. Karola Wojtyły o zgodę na otwarcie Duszpasterstwa Turystycznego na Obidowej przez ks. mgra Franciszka Opieczonka MIC. Odpowiedź z Kurii otrzymał ks. Opieczonek od ks. Kard. Karola Wojtyły w którym zalecał by ks. zamieszkał w pobliżu kościółka, odprawiał codziennie Mszę św., w niedzielę i święta odprawiał 3 Msze św. oraz wysłuchiwał spowiedzi wiernych. Po okresie letnim ks. Opieczonek przygotował sprawozdanie z duszpasterstwa turystycznego w kościółku pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża św. w Chabówce na Obidowej za okres od 1 czerwca do 30 września 1965 r. „Kościół drewniany, mający przeszło 200 lat, w bardzo lichym stanie. Wymaga natychmiastowego remontu: dachu, sufitu, ścian i podłogi. Dziury w ścianach zatkane słomą. Przy kościele zamieszkują tylko 3 rodziny. Najbliższe wioski są oddalone od kościoła o 2 – 3 kilometry. Odległość od kościoła parafialnego w Rabce – wynosi 5 km. Ksiądz mieszka u jednego z miejscowych gospodarzy w odległości 250 m od kościoła. Pokoik wygodny, niekrępujący, z osobnym wejściem. W kościele odprawiały się 3 Msze św. w niedzielę i święta: o godz. 9:00, 10:00 i o 19:00-tej i jedna w dnie powszednie: o godz.6:30. W okresie 4-rech miesięcy: rozdano Komunii św. 2580, we Mszach św. niedzielnych i świątecznych uczestniczyło 68 wycieczek, 273 wycieczki oprowadzono po kościele, 17 kolonii dziecięcych i młodzieżowych zwiedziło kościół, pasażerowie 134 samochodów osobowych byli w kościele na Mszy św., 3 obozy wędrowne, w tym1 zagraniczny – zatrzymały się na noc przy kościele, aby następnego dnia rano móc uczestniczyć we Mszy św. i przyjąć Kom. św., 2 razy w dzień powszedni kościół był pełen sióstr zakonnych, które pragnęły przystąpić w czasie Mszy św. do komunii św. ale jej nie otrzymały z braku konsekrowanych komunikantów, 14 razy księża kożystali z kościoła, aby w przejeździe odprawić Mszę św., 49 razy – wycieczki, składające się z 40 do 50 osób prosiły w różnych czasach o odprawienie specjalnie dla nich Mszy św. Odjechały bez Mszy św., gdyż Msze św. urzędowe, o wyznaczonych godzinach – już były odprawione, albo jeszcze miały się odprawiać, a drugiego księdza nie było. Przy okazji oprowadzania wycieczek po kościele – mówiono im wiele o Krzyżu, świętych, których obrazy są w kościele i na inne tematy religijne. Oprowadzanie, szczególnie młodzieży i dzieci z zasady kończyło się modlitwą. Słyszało się wiele głosów wyrażających zadowolenie z tego, że kościół jest otwarty i że, aby go zobaczyć – nie trzeba robić dziury w drzwiach. Turyści – tak krajowi jak i zagraniczni – zwracali uwagę na stan opuszczenia kościółka i nieporządek w nim panujący. Skarżyli się też na to, że jest ukryty między drzewami tak, że nie można go spostrzec ani sfotografować. Po wakacjach ruch turystyczny nie osłabł. Wiele wycieczek – tak osób starszych jak i dzieci i młodzieży szkolnej zwiedzało kościół po drodze do Zakopanego. Ruch turystyczny się zwiększa, ile razy w Zakopanem odbywa się jakaś impreza”. Sprawozdanie sporządził ks. Fr. Opieczonek – marianin. Obidowa, dn.3.10.1965 r. Ks. Fr. Opieczonek sformułował też wnioski z pacy w kościółku w okresie letnim:
  1. Ze względu na ciągły ruch turystyczny na trasie Kraków – Zakopane należałoby dążyć do obecności kapłana przy tym kościele przez cały rok.
  2. Doświadczenie tegoroczne wykazało, że duszpasterstwo na Obidowej, zostające pod ścisłym nadzorem parafii – jest bardzo utrudnione, gdyż stwarza niepotrzebne nieporozumienia i uniemożliwia rozwinięcie odpowiedniej inicjatywy.
  3. Jak najbardziej uzasadnionym wydaje się wniosek połączenia pracy w kościele na Obidowej z duszpasterstwem w Rdzawce i w Ponicach. 

Dopiero w roku 1965 Księża Marianie na stałe skierowali do pracy w kościółku ks. Tadeusza Rogalewskiego, który zamieszkał w Rdzawce. Od tego momentu kościółek zaczyna żyć. W każdą niedzielę są tu sprawowane trzy Msze św. o godz. 8,00; 9,00; 10,00. nadto przez cały maj nabożeństwa majowe a w październiku nabożeństwa różańcowe. Ponadto rozpoczął prace remontowo – konserwacyjne. Wymieniono gonty, zewnętrzne odeskowanie kościoła, na posadzkę z czerwonej cegły ułożono płyty marmurowe a w 1975 roku wykonano ławki oraz położono nową polichromię nawiązując do zachowanej polichromii. Polichromię położył Józef Furdyna z Krakowa. Gdy Rdzawka w 1982 roku staje się parafią, kościółek na mocy umowy między Kurią Diecezjalną a Zgromadzeniem Księży Marianów przechodzi pod opiekę jako kościół filialny. W latach osiemdziesiątych ks. Rektor Edward Daraż opisał kościółek „ … Kościółek św. Krzyża zbudowany jest w stylu góralskim, ma wieniec w konstrukcji zrębowej. Zbudowany jest całkowicie z drzewa modrzewiowego. Świątynia ta łączy w sobie dwa nurty budownictwa kościelnego z XVIII wieku. Na piękno tego kościoła złożyły się : drugi i trzeci nurt architektury kościelnej tego wieku. Budowano też kościoły wg starych doświadczeń, utartego sposobu budowania. Na ten tradycyjny schemat budowania narzucono elementy barokizujące. W XVIII wieku bardzo często powstawały świątynie nieparafialne, wznoszone jako fundacje wotywne, błagalne i dziękczynne. Jeżeli wierzyć legendzie, kościół św. Krzyża wzniesiony został też jako wynagrodzenie Panu Bogu za uratowanie życia. Jednak bardziej prawdopodobna jest wersja, że został on wzniesiony, aby wędrowcy i kupcy zmierzający za Tatry, na Węgry, mogli się tutaj zatrzymać i poprosić Boga o opiekę. Kościółek św. Krzyża jest jednonawowy, a więc typowy dla budownictwa sakralnego XVIII wieku. Z trzech stron otoczony jest sobotami, czyli nawami otwartymi. Soboty chronią fundamenty przed zaciekami deszczu oraz w czasie odpustu stanowią schronienie od deszczu dla wiernych. Dach kościoła o jednej kalenicy pokryty modrzewiowymi gontami. Na dachu zbudowana została sygnaturka kształtu barokowego. Po przebudowie w 1911 roku dawny krzyż z sygnaturki umieszczono nad bramą wejściową. Prezbiterium zamknięte jest wielobocznie, dookoła niego nawy otwarte. W nich znajduje się kapliczka, w której umieszczony jest krucyfiks oraz postacie : Matki Boskiej, św. Jana Ewangelisty i św. Marii Magdaleny. Rzeźby te są dziełem ludowego artysty z XVIII lub początku XIX wieku. Po układzie włosów, fałdach szat i widocznych na rękach żyłach widać, że rzeźbiarz starał się naśladować Wita Stwosza. Chrystusa na krzyżu przedstawił jeszcze żyjącego, z dziwnym spokojem na twarzy i przebłyskami triumfu przyszłego zmartwychwstania. Rzeźby te sprawiają, ze patrząc na nie mimowolnie zapominamy o całym świecie i zaczynamy się zastanawiać nad naszym życiem. Przy tej kapliczce często widać ludzi modlących się głęboko w ciszy i spokoju. Do wytworzenia nastroju przyczyniają się także olbrzymie lipy, których korony osłaniają kościół. Od północy i zachodu przy kościele znajdują się kruchty. Wejście w kruchcie północnej ma piękny wykrój w kształcie oślego grzbietu. … Nad bocznymi drzwiami wejściowymi znajduje się figurka Chrystusa Frasobliwego. Nieznany artysta ludowy trafnie uwydatnił ból cierpiącego Chrystusa : półotwarte usta, widoczne zęby, przymknięte oczy. Na suficie znajduje się krzyż w promieniach. Jest to nawiązanie do zdarzenia z cudownym ocaleniem kupca. Wewnątrz panuje lekki półmrok, co sprawia, że jest tak cicho i spokojnie. Stwarza to doskonały nastrój do modlitwy. … Nie można podać dokładnej liczby turystów odwiedzających kościółek św. Krzyża. Liczba osób przybywających na odpust waha się w granicach od 4500 do 5000 wiernych. Obecnie Msze św. odprawia się tutaj w niedziele i święta (3 Msze św.), w pierwszy piątek miesiąca oraz codziennie przez cały maj i październik. Liczba osób uczestniczących na Mszach św. bardzo wzrosła. Jeżeli w 1964 roku na Mszach św. w niedzielę było od 220 do 380 osób, to w roku 1972 liczba ta wzrosła przeszło dwukrotnie. Wtedy uczestniczyło około 800 osób w sezonie letnim, a w zimie ponad 500. obecnie liczba ta jest dużo większa, brak jednak konkretnych danych. W 1966 r. rozdano tu 7 700 komunikantów, w 1973 r. – 9 500, a w 1985 r. około 12 000. Podczas odpustów rozdaje się około 2 000 komunikantów. … Zwiedzenie tej pięknej świątyni jest chyba w planie każdej wycieczki udającej się w Tatry, a zwłaszcza wycieczek zagranicznych. Turyści zagraniczni są zachwyceni tą zabytkową świątynią. W księdze pamiątkowej znajdujemy wiele wpisów turystów z całego prawie świata.

Należy także zaznaczyć, że o swoim kościółku na Piątkowej nie zapominają także byli parafianie, przebywający obecnie za granicą. Ich pomoc materialna bardzo się przydaje. Turystów przyciąga omawiana już cudami słynąca „Pocieszna woda”. W 1985 roku w jedną z lip uderzył piorun i drzewo uległo uszkodzeniu, postawiono przy nim kapliczkę, której część frontowa obudowana jest kamieniem. We wnęce umieszczono figurkę Matki Boskiej z Lourdes, oraz obraz olejny Matki Boskiej Bolesnej z Lichenia. Wnęki kapliczki zabezpieczono metalowymi ramami z oszkleniem. Kapliczkę poświęcono 15 sierpnia 1986 roku (zapis w kronice parafialnej NMP Matki Kościoła w Rdzawce). Kościółek wraz z wystrojem wnętrza przetrwał burze i huragany, zabory i dwie wojny światowe, to w naszych czasach, bo w 1991 roku skradziono bezcenne rzeźby z ołtarza głównego /św. Jana i Matki Bożej/ oraz osiemnastowieczne stacje Drogi Krzyżowej, a nadto 2 października 1994 roku kościół ten podpalono. Jednak Opatrzność Boża czuwała – w czasie palenia się kościoła ze Szczawnicy do Krakowa wracali strażacy z ćwiczeń z jedynym wówczas w Polsce trzydziestometrowym wysięgnikiem i znajdowali się w pobliżu naszego kościółka i przystąpili do gaszenia pożaru, dzięki temu udało się ocalić fragmenty ścian oraz chór kościoła. W akcji ratowniczej brał udział komendant ze Szkoły Aspirantów Wiesław Leśniakiewicz. Przy kościółku brak było wody wszystkie jednostki OSP które posiadały samochody z wodą z całego Podhala aż po Jordanów. Na wieść o pożarze kościółka przybyły by go ratować, następujące jednostki straży :
  1. OSP Waksmund
  2. OSP Gronków
  3. OSP Chabówka
  4. OSP Długopole
  5. OSP Szaflary
  6. OSP Maruszyna
  7. OSP Ząb
  8. OSP Lasek
  9. OSP Skomielna Biała
  10. OSP Spytkowice
  11. OSP Rokiciny Podhalańskie
  12. OSP Dzianisz
  13. OSP Leszczyny
  14. OSP Biały Dunajec
  15. OSP Raba Wyżna
  16. OSP Łopuszna
  17. OSP Skawa
  18. OSP Czarny Dunajec
  19. OSP Ostrowsko
  20. OSP Rogoźnik
  21. OSP Wróblówka
  22. OSP Pieniążkowice
  23. OSP Kowaniec
  24. OSP Rdzawka
  25. OSP Jordanów
  26. OSP Ratułów Górny
  27. OSP Rabka – Zdrój
  28. OSP Ponice

Wielką zasługę w ugaszeniu pożaru mają zawodowe jednostki Straży Pożarnych :
  1. Jednostka Ratowniczo – Gaśnicza w Rabce – Zdroju
  2. Państwowa Straż Pożarna – w Nowym Targu
  3. Państwowa Straż Pożarna – w Zakopanem
  4. Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej – w Nowym Sączu
  5. Szkoła Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej – w Krakowie
Przedstawiamy wspomnienia niektórych osób z tego smutnego niedzielnego popołudnia z 2 października 1994 roku. Straż Pożarną w Rabce zawiadomił Jan Rapacz mieszkający naprzeciwko kościoła. Pan Jan leżał na łóżku, gdy usłyszał, że przed jego dom podjeżdżają samochody. Równocześnie strasznie głośno zaczął ujadać pies. Wyjrzał przez okno i krzyknął „Jezus, Maria kościół się pali”. O godz. 17:50 zadzwonił po Straż do Rabki. O godzinie 18:15 nadjechała pierwsza jednostka Straży. … Państwo Burdynowie z Nowego Targu wracali wówczas z Krakowa do domu. Przejeżdżając o godzinie 18:05 zauważyli, że cała część północna kościoła już płonie, płomienie obejmowały powoli dach od strony drogi, nie było jeszcze wtedy nikogo przy pożarze. To był szok, człowiek z sentymentem darzył tą budowlę, przejeżdżając setki razy tędy i przyzwyczaił się do tego widoku. ... Pani Teresa Gwiżdż z Rokicin Podhalańskich odwoziła swoją koleżankę do Skomielnej Białej. Gdy 5 minut przed osiemnastą wjeżdżała do wsi zauważyła mały płomień. Parę minut później, już przy domu widać było, że płonie cały dach kościoła. Natychmiast zawróciła. Przy pożarze była o godzinie 18:20. Na miejscu były cztery wozy Straży i bardzo dużo ludzi. …W gazecie Nasze Strony z 9.10.1994 roku, s.2 mamy opis akcji ratunkowej „ … pierwsza na miejsce dotarła Jednostka Ratowniczo – Gaśnicza z Rabki, następny przyjechał przypadkowo wracający z zawodów w Szczawnicy wóz bojowy Szkoły Aspirantów PSP w Krakowie. Wóz ten jest produkcji amerykańskiej, wyposażony w nowoczesny sprzęt, szczególnie przydała się 30 metrowej długości drabina, z której polewano płonący dach. Samochody nie mogły wjechać za ogrodzenie kościółka, gaszenie odbywało się z drabin ustawionych przed murkiem. Ze strażaków zawodowych sformowana została ekipa uderzeniowa, która w aparatach powietrznych i ubraniach żaroodpornych weszła do kościoła od strony zakrystii. Zamknięte drzwi musieli wyważyć łomami. W środku panowała ciemność, trzeba było świecić latarkami, w zakrystii nie było nawet dymu. Dowódca jednostek Rafał Czerwiński z Nowego Targu i Krzysztof Drobny z Rabki wynieśli z wnętrza monstrancję, szaty liturgiczne. Przydały się wielokrotne ćwiczenia prowadzone w kościółku, straż znakomicie znała rozkład pomieszczeń. Bardzo dużo czasu straciliśmy na otwarcie tabernakulum, nie mogliśmy znaleźć otworu na klucz – opowiada kpt. Czerwiński. Z palącego się sufitu zaczęły wtedy spadać pierwsze deski, na podłodze leżał zwalony żyrandol. Część strażaków cały czas prowadziła obserwację płonącej wieży, która mogła się zawalić na resztę kościoła i pogrzebać przebywających w środku. Wobec opanowania rozwoju ognia przez główne drzwi weszła większa grupa strażaków, rozpoczęło się wynoszenie elementów ołtarza, chorągwi, obrazów, ławek, wszystkiego co nawet po opanowaniu ognia byłoby zagrożone przeciekającą wodą. Strażacy dotarli nawet na dach, pomiędzy krokwie a strop nawy głównej, gdzie najdłużej utrzymywał się ogień. Główne centrum pożaru znajdowało się na środku nawy, tam ogień przepalił strop na wylot. Od gorąca stopiły się piszczałki organów…. Ogień ugaszono o godzinie 20:20, do rana pozostał przy zgliszczach jeden z samochodów strażackich na wypadek odnowienia pożaru. Przez noc także miejscowi parafianie organizowali przenoszenie uratowanego dobytku do nowego kościoła w Rdzawce. Pożar powstał na zewnętrznej ścianie kościoła po przeciwnej stronie niż droga.(KS) W Gazecie Krakowskiej z 8-9.10.1994, Konstanty Migdał w artykule – Ognie na Podhalu – opisuje pożar kościoła na Obidowej. O samym pożarze opowiedział starszy aspirant Krzysztof Drobny z JRG z Rabki. „ … Kilka razy prowadziliśmy tam ćwiczenia ratownicze i to bardzo się teraz przydało. Wiedziałem którędy dostać się do środka. Opatrzność mimo wszystko jednak czuwała. Akuratnie przejeżdżała „zakopianką” jednostka szkolna z Krakowa z nowoczesnym wozem ratowniczym. Dzięki niemu mogliśmy prowadzić akcję z góry. Po prostu polewać dach. Z naszym sprzętem nie było szans na taką akcję. Większość starych drewnianych kościółków otaczają kamienne murki. Wozy ratownicze nie mogą więc podjechać blisko z drabinami. Możemy gasić praktycznie tylko z dołu. No i szczęście, że nazjeżdżało się tych straży bardzo dużo. Nie było przerw w dostawie wody. Na Obidowej oczywiście nie ma żadnego hydrantu”. Jeden ze strażaków z Rdzawki – Adam Twaróg który brał udział w akcji ratunkowej tak mówił„ … najgorsze było to, że z kościoła woda wylewała się przez próg a ściany paliły się dalej, a my nic więcej nie mogliśmy już zrobić”. Po tej tragedii nastąpiło „pospolite ruszenie” wszystkich ludzi dobrej woli a przede wszystkim sympatyków i miłośników tego kościoła, by odbudować go za wszelką cenę. Powołano Komitet Odbudowy Kościoła w skład tego Komitetu weszli ludzie którzy chcieli działać : Burmistrz Rabki – Jan Wieczorkowski, Mirosław Holewiński – z ramienia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, przedstawiciele Rdzawki, Chabówki, Rokicin Podhalańskich i innych miejscowości. Wioski te przekazały duże ilości drzewa na świątynię. Mieszkańcy okolicznych miejscowości przepracowali wiele dni i w tartaku p. Batora w Rabce by drzewo przygotować. Gdy wieczorem ciągnikami przewożono drzewo do kościółka na Obidowej to na „Zakopiance” nadjechał patrol policji drogowej i policjanci pilotowali cały konwój do kościółka (nie było wtedy jeszcze dwupasmówki). Pilot Józef Wójtowicz ze Skawy który latał na boeingach do USA i Kanady rozpropagował wśród Polonii ideę odbudowy kościółka. Odbudowę kościoła prowadziła firma „Pawlikowski”. Ks. Rektor napisał w odezwie do ludzi dobrej woli „Nie ma chyba Polaka, który nie znałby tego drewnianego kościoła Świętego Krzyża na Piątkowej przy „zakopiance”, z Krakowa przed Obidową ku Tatrom. Kojarzył się zmotoryzowanym i turystom z patronem kierowców św. Krzysztofem. Zatrzymywaliśmy się tutaj na chwilę modlitwy i zadumy nad pięknem otaczającego krajobrazu. Zbudowany w 1757 r. kościółek, spłonął wieczorem 2 października 1994 r. Ocalałe fragmenty ścian i chór kościoła, oczerniałe oczodoły okien oskarżają, ale i wzywają na ratunek. Odbudujemy kościółek świętego Krzyża”. Odbudowa nadpalonych ścian i dachu kościoła trwała zaledwie trzy miesiące, jednak konserwacja i remont wnętrza trwał osiem lat. 1 stycznia 1995 r. uroczystej sumie noworocznej przewodniczył i homilię wygłosił niezapomniany ks. profesor Józef Tischner, wprowadzając tym samym tradycję Mszy św. noworocznej dla samorządowców. Niestety kilka lat później choroba księdza prof. Tischnera uniemożliwiła mu kontynuowanie tego zamysłu. W homilii którą wtedy wygłosił powiedział „ … każdy w swoim życiu ma jakieś punkty odniesienia, ale nie ma chyba tutaj nikogo wśród nas, dla którego ten kościółek nie byłby jednym z tych najważniejszych punktów odniesienia w życiu”. W tym czasie trzeba było wykonać od nowa ołtarz główny i ołtarz boczny, odnowić ambonę i chór. Nadto p. Józef Furdyna, p. Zbigniew Jaskowski i p. Tadeusz Pawlik na nowo położyli polichromię wg szkiców z 1975 roku. Zrekonstruowali też ołtarz główny i ołtarze boczne. Nad wszystkimi pracami czuwał konserwator zabytków, by wszystko było zgodne z pierwotnym stanem. Sprawdzając dokumentację kościelną stwierdzono, że dotychczas kościółek ten nie był konsekrowany. Dlatego dopiero w 2002 roku ks. Kardynał Franciszek Macharski uroczyście konsekrował ten kościół. Marek Kalinowski w artykule „Zatrzymaj się” w tygodniku Nasze Strony, nr 24 z 16 czerwca 2002 roku, s. 1 i 8 tak opisuje „ … Osiem lat po pożarze, który niemal całkowicie strawił zabytkowy osiemnastowieczny kościółek na Piątkowej Górze, po zakończeniu jego żmudnej odbudowy metropolita krakowski ks. kardynał Franciszek Macharski ostatniej niedzieli konsekrował świątynię. – Popatrz na ten kościół i co powiesz: zabytek. Przykład budownictwa drewnianego na Podhalu sprzed prawie trzech wieków. Zatrzymaj się, choć może jeszcze nie ma takiego parkingu jak potrzeba. Nie patrz tylko na drewno. Patrz na tego, kto tutaj mieszka. On na ciebie czeka – zachęcał w homilii kardynał. Zwrócił się również do podróżnych, którym kościółek na Obidowej jest dedykowany. Aby wybierali się w drogę „żywiej” z „pełniejszą odpowiedzialnością”, – Za tych których wyprzedzasz albo mijasz, albo tych, wśród których przejeżdżasz człowieku w drodze, człowieku, który się spieszysz…. Kapłani ze Zgromadzenia Księży Marianów są gospodarzami kościółka p.w. Świętego Krzyża na Piątkowej Górze. Przed ośmiu laty świątynię strawił pożar, później została pieczołowicie odbudowana. A w ostatnią niedzielę powtórnie konsekrowana. Pyt. dziennikarza – Zapamiętał Ksiądz drugi października 1994 roku … To była niedziela, późne popołudnie, około godziny osiemnastej. W Rdzawce jest kaplica ku czci świętego archanioła Michała. Tam o godzinie szesnastej odprawialiśmy mszę świętą, a później gościliśmy na kolacji u jednej z rodzin. Tuż po osiemnastej przybiegł ktoś z wieścią o pożarze. Przekonywał, że najprawdopodobniej pali się kościółek. Wsiadłem w samochód i pojechałem skrótami na Piątkową Górę. Gdy wyjechałem na zakopiankę widać było wyraźnie, że faktycznie płonie kościół. Od strony Rokicin Podhalańskich było widać bardzo mocny już płomień. Gromady ludzi, samochody się zatrzymywały. Była już jakaś jednostka straży pożarnej – z Rabki, o ile dobrze pamiętam. Później zjechały kolejne wozy. Strażacy zaczęli rozwijać i gasić… ( Wtedy pojawił się jedyny wówczas w Polsce samochód bojowy z wysięgnikiem który wracał z pokazów ze Szczawnicy do Krakowa i przejeżdżał w pobliżu) … testowano nowy amerykański samochód bojowy. Mieli nawet w zbiorniku wodę. Dopiero wtedy pojawiła się nadzieja, że jednak będzie można coś uratować. CUD … Ja mówiłem o tym od samego początku. To, że pojawiła się straż z Krakowa było elementem Bożej Opatrzności. Gdyby nie oni, ze stuprocentową pewnością można stwierdzić, iż kościół spaliłby się doszczętnie. Podobnie zresztą jak wiele innych podpalonych w tym czasie drewnianych świątyń, choćby w Niedźwiedziu, czy Olszówce. Akcja strażaków trwała aż do północy. Kilka jednostek zostało, aby pilnować pogorzeliska. To była bardzo rozsądna decyzja. Około piątej nad ranem ponownie zapalił się sufit. Nazajutrz w poniedziałek po południu na zgliszcza przyjechał Ksiądz Kardynał. Pyt. dziennikarza – Czy była rozważana możliwość, iż kościół nie zostanie odbudowany? Faktycznie taka opcja była brana pod uwagę. Zniszczenia były ogromne. Ocalały właściwie tylko kikuty ścian. Inna koncepcja nakazywała zabezpieczyć to co z świątyni pozostało i zbierać środki na późniejszą rekonstrukcję. Zapadła jednak decyzja o natychmiastowej odbudowie. Pomysł ten poparł zresztą ksiądz kardynał Franciszek Macharski, przychylił się także Wojewódzki Konserwator Zabytków. Warunkiem całej odbudowy było to, żeby odtworzyć pierwotny stan kościoła. Takie rygorystyczne przestrzeganie wszystkich wymogów konserwatora przeważnie opóźniało prace. Rozbiórka była prowadzona bardzo skrupulatnie. Belka po belce. Czas uciekał a wraz z nim topniały zgromadzone środki. Górale byli z tej dbałości o szczegóły niezadowoleni. Chcieli zrobić wszystko jak najszybciej i wiem, że w końcu wykorzystali własną technikę. Po dokonaniu rozbiórki prace ruszyły bardzo szybko. Więźba dachowa, konstrukcja wieży. To wszystko powstało jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Pierwszą mszą świętą odprawioną w – po części – odbudowanym kościele była pasterka. Wewnątrz wciąż czuć było spalenizną. Strawione ogniem wewnętrzne ściany wciąż nie zostały uzupełnione. Wszystko to sprawiało dość przerażające wrażenie. Ale ludzi na tej pierwszej pasterce było mnóstwo. Ja zresztą od kościoła nie odszedłem nawet na moment. Był październik. W tym miesiącu również na Obidowej zwyczajowo odprawia się nabożeństwa różańcowe połączone z mszą świętą. Już w poniedziałek, w dzień po pożarze odprawiliśmy różaniec przy kapliczce. W niedzielę natomiast odprawiłem mszę świętą stojąc w ganku, który z pożaru ocalał. Ludzie stali na zewnątrz”. Po konsekracji nadal remontowano i usuwano szkody jakie wyrządził pożar we wnętrzu świątyni. Podwyższono o jeden stopień prezbiterium, zainstalowano elektryczne ogrzewanie, zakupiono stacje Drogi Krzyżowej, radiofonię, ułożono z piaskowca chodnik wokół kościoła. W dniu konsekracji Komendant OSP w Rdzawce – Paweł Wojtyczko zaproponował by co roku w rocznicę pożaru kościółka strażacy spotykali się na Mszy św. w ich intencji i ich rodzin. Księża Marianie powiedzieli – jak tylko przyjedziecie to zawsze będziemy tutaj na was czekali. Od 2002 roku OSP z Rdzawki organizuje z ks. Rektorem w październiku tą uroczystość. W 2010 roku strażacy z Rdzawki przekazali do Kościoła figurę św. Floriana która znajduje się nad wejściem do zakrystii. Ks. Rektor dokonał wymiany gontów na dachu kościoła. Pośpiech przy odbudowie po pożarze spowodował, że nie zwrócono uwagi na gatunek gontów i środki konserwujące. Po zmianie dachu teraz dużym problemem są dwa stare drzewa pochylone nad kościołem. Obecnie kościół gromadzi wiernych z okolicznych miejscowości a także licznych podróżnych. W przeszłości częstym gościem był ks. Kardynał Karol Wojtyła jako zwierzchnik Kościoła, pielgrzym i turysta, wstępował tutaj gdy odwiedzał grupy młodzieży oazowej w czasie wakacji, a także swojego (wówczas sekretarza) ks. Stanisława Dziwisza. W 2012 roku rodzina Wolskich z Mizernej ufundowała kamienny obelisk dla oznaczenia „Szlaku papieskiego” który tutaj przebiega. W 2012 roku ks. dr Czesław Poloczek przebudował i odnowił całe ogrodzenie wokół kościółka, nawiązując do jego pierwotnego wyglądu. Józef Furdyna który w 1975 roku dokonał renowacji polichromii a po pożarze dokonał żmudnej pracy odtworzenia jej na nowo tak opisuje „Malarska dekoracja wnętrza” – Nie ulega wątpliwości, na co wskazuje rozpoznanie konserwatorskie z 1975 roku, że przed znaną dekoracją malarską z około roku 1901 istniała dekoracja wcześniejsza. Mogła ona powstać zaraz po zakończeniu budowy kościoła po 1757 roku, chociaż najbardziej prawdopodobnym wydaje się być okres związany z zakończeniem budowy chóru muzycznego ok. 1775 roku. Największy fragment tych najstarszych malowideł zachował się za ołtarzem w środkowej części ściany południowej. Ta warstwa malarska została z pewnością w całości usunięta w czasie przygotowywania ścian do następnego malowania w roku 1901. ponieważ brak jakichkolwiek jej śladów w obrębie pował nawy i prezbiterium. Należy przyjąć, że zostały one krótko przedtem wymienione na nowe. Zachowane fragmenty tych malowideł sugerują, że była to dekoracja patronowa z jednolitym jasnym tłem i motywami roślinnymi. Mogły też istnieć ramowe podziały i inne elementy organizujące płaszczyzny ścian. Dekoracja malarska z samego początku XX wieku została wykonana wówczas, gdy warstwa wcześniejsza uległa daleko posuniętej destrukcji, prawdopodobnie głównie w wyniku działania wody opadowej powodującej powstanie zacieków, niszczenie drewna, pował itp. Nowa pseudobarokowa polichromia miała charakter przede wszystkim dekoracyjny z bardzo ograniczonymi akcentami dydaktyczno-ilustracyjnymi na powałach, prezbiterium i nawy, związanymi z wezwaniem świątyni : w prezbiterium scena znalezienia przez św. Helenę Krzyża Świętego. W nawie, sam krzyż z promieniami pośród obłoków oraz znajdującym się u dołu na banderoli napisem – „Ten znak z którem Pan na Sąd Ostateczny przyjdzie”. Ponadto na podniebieniach zaskrzynień umieszczono symbole męki Chrystusa. Na froncie balustrady chóru, w środkowej, jednej z trzech prostokątnych kwater, przedstawiona jest św. Cecylia, a na bocznych grający na trąbkach aniołowie. Ściany wewnątrz rozczłonkowane są podziałami architektonicznymi z pilastrami z gzymsem wieńczącym i marmoryzowaną lamperią. Płaszczyzny wewnętrzne podziałów wypełniono jednolitym ornamentem geometrycznym i kwiatowymi. W przeciwieństwie do ciemnoniebieskiej, chłodnej tonacji pował, polichromia ścian utrzymana jest w kolorystyce jasnej i ciepłej. Otwory okienne o podziałach architektonicznych z akcentami szklenia witrażowego, ujęte są w dekoracyjne obramowania z ornamentyką geometryczną. W 1975 roku, w porozumieniu z Konserwatorem Zabytków w Krakowie dr H. Pieńkowską, opracowany został program renowacji polichromii oraz projekt jej tematycznego wzbogacania. Przyjęto zasadę utrzymania wszystkich zastanych elementów dekoracji i wpisania w nią – po opracowaniu konserwatorskim – potraktowanych bardzo lekko scen chrystologicznych, dotyczących świętych polskich. Ze względu na tradycyjny związek kościoła z automobilistami i kierowcami pojazdów samochodowych, zaprojektowano również namalowanie na osobnym podłożu z luźno zestawionych desek – patrona kierowców św. Krzysztofa. Kompozycja miała być usytuowana na niewielkim dystansie, na ścianie przeciwległej do bocznego wejścia w nawie, w miejscu istniejącego tu kiedyś ołtarza. W działaniu praktycznym wszystkie założenia programowe zostały zrealizowane w 1975 roku przez autora projektu Józefa Furdynę przy współpracy konserwatorskiej Zbigniewa Jaskowskiego. W prezbiterium znalazły się sceny Ostatnia Wieczerza, Pojmanie w Ogrojcu, Ukrzyżowanie, a po przeciwległej stronie- (południowej) – Zmartwychwstanie, Zesłanie Ducha Świętego i Chrystus jako Sędzia. Wszystkie nowe kompozycje malarskie potraktowane zostały bardzo lekko i swobodnie z wykorzystaniem kolorystycznym, a częściowo i rysunkowym warstwy polichromii istniejącej. Scena Ostatniej Wieczerzy skomponowana koliście ze stołem podzielonym krzyżem na cztery części rozmieszczonymi wokół postaci apostołów, odnotowuje najbardziej istotne znaczeniowo elementy ideowe z postacią Chrystusa ukrytego w stole – hostii. W dolnej prawej kwaterze stołu zaakcentowana została zarazem służebna rola Chrystusa w przywołaniu epizodu umywania nóg. Koncepcja tej sceny została później przez autora bardziej rozwinięta formalnie w dekoracji kościoła św. Stanisława Kostki na Dębnikach w Krakowie. W kolejnej scenie, na tle elementów pejzażowych, przywołano zdradę Judasza w zdradzieckim pocałunku mistrza. Na drugim planie widnieją śpiący apostołowie i zbliżający się żołdacy. W scenie Ukrzyżowania Chrystus został przedstawiony bez krzyża na tle symbolicznej drabiny,do odczytywania jej jako zbawczego pomostu. Rany Chrystusa wyraźnie wyeksponowane w ujęciu symboliczno – dekoracyjnym mają sugerować dokonanie Odkupienia i źródło łask. Zmartwychwstanie potraktowano świadomie najbardziej dynamicznie, głównie poprzez uskrzydlenie postaci, która może być jednocześnie kojarzona z Wniebowstąpieniem, zamykającym ziemską egzystencję Zbawiciela. Kolejna scena Zesłania Ducha św. jest w głównej części kompozycji statyczna i symetryczna z postacią Matki Boskiej pośrodku. Jej otoczenie jest już bardziej dynamiczne, a przedstawiony tu krzyż z liści ma symbolizować jego aktualną żywotność. W ostatniej w prezbiterium scenie Sądu, Chrystus z mieczami w ustach, usytuowany jest na początku wijących się dróg: zbawczej, prowadzącej do baranka i drogi potępionych wiodącej donikąd. We wszystkich nowych kompozycjach naniesionych na tło pierwotne, wyraźnie czytelna jest malarska i rysunkowa rola tego tła: integracyjna w sensie kolorystycznym i kompozycyjnym. W związku z tym w oddziaływaniu dekoracji całego wnętrza nowe kompozycje odbierane są drugoplanowo, co wydaje się korzystne, niemniej jednak – zwłaszcza w prezbiterium – wytworzony kontekst artystyczny traktowany był przez część odbiorców jako eksperyment dyskusyjny. Nowe akcenty tematyczne wprowadzone w nawie poza dominującą postacią św. Krzysztofa, są znacznie bardziej wyciszone i odbierane drugoplanowo. Nad wejściem bocznym w tle rzeźby Chrystusa Frasobliwego wprowadzone zostały wybrane postacie świętych polskich, potraktowane rysunkowo z niewielkimi tylko akcentami barwnymi. W wąskich przyokiennych płaszczyznach ścian, znalazły się dalsze postacie polskich świętych i błogosławionych wśród nich bł. Stanisław Papczyński założyciel Zgromadzenia OO. Marianów, pod opieką których znajduje się kościół. Na powale w delikatnym rysunku wprowadzono scenki przypominające znaną legendę związaną z powstaniem kościoła na Obidowej. Po wielkim zniszczeniu kościoła wraz z jego wnętrzem, w wyniku zbrodniczo wznieconego pożaru w dniu 2 października 1994 roku, a częściowo też (co było nie do uniknięcia) akcją ratowniczą, podjęta została natychmiastowa odbudowa. Dzięki wysiłkom wielu ludzi dobrej woli i miłośników tej pięknej i szeroko znanej świątyni, pracy i ofiarności, już po kilkunastu miesiącach kościółek na Obidowej został odbudowany. Jest to pocieszający i mobilizujący przykład. Przeprowadzono również rekonstrukcję i konserwację ołtarzy, instrumentu organowego, ław itp. oraz całej dekoracji malarskiej, która po zrekonstruowaniu pozwoliła na uzyskanie odpowiedniego klimatu i nastroju sakralnego. Gromadząc materiały na temat tej świątyni widać wyraźnie, że mimo iż nigdy kościół ten nie miał przypisanych parafian to miał szczęście do patronów, opiekunów, ludzi dobrej woli, którzy ten kościół potraktowali jak swój, z nim się utożsamiali, dbali o niego i wspierali go. Jako przykład podam rodzinę z Krakowa która od wielu lat co miesiąc przywozi kosz kwiatów do tej świątyni. Po pożarze gdy zastanawiano się nad odbudową świątyni, wszyscy którzy ten kościół znali nie wyobrażali sobie, że mogłoby go zabraknąć – jak mówił ks. prof. Tischner „na ich życiowej drodze”.

Historia Kościółka Św. Krzyża

Stoi ten Kościółek na Piątkowej Górze,

Nie zmogły go wichry nie zmogły go burze.

Nie zmogły go nawet wrogie nawałnice,

Które napierały na polskie granice.

Tylko cłek niedobry podpolił mu ściany,

Tak by się nom spolił Kościółek Kochany.

Tylko som Pon Jezus z tego Krzyża wzięty,

Otoczył go troską to cud niepojęty.

Żeby go ocalić posłał dobre straże,

I ocalił Dom Ojca w tak wielkim pożarze.

I choć sam ucierpiał Krzyż nasz ukochany,

Ocalił Najświętszy Sakrament i częściowo ściany.

My dziś Bogu dziękując za to ocalenie,

Składamy Ci Boże korne uwielbienie.

Kapłani Eucharystię wciąż tutaj sprawują,

Za strudzonych podróżnych Bogu ofiarują.

Krzyżu Święty jak kupca kiedyś ocaliłeś cudem przed zbójcami,

Tak nas ochraniaj zawsze ramionami swymi.

A kto w potrzebie wezwie Twego imienia,

Nie dozna odmowy lecz serc ukojenia.

Krzyżu Święty, Przenajświętszy,

Miej nas pielgrzymujących do Ciebie

W swojej opatrzności,

Byśmy Cię mogli wielbić teraz i w wieczności.

Niechaj na imię Twego imienia

Gną się ku ziemi wszystkie kolana.

A kto ku górze na Twój Krzyż spojrzy,

Czci w nim Chrystusa Naszego Pana.

ANNA RAPACZ – z Kubanówki


Księża pracujący w kościele św. Krzyża:

ks. Adam Boniecki – 1961 – 1962 (8 miesięcy przebywał w Rabce).

ks. Eugeniusz Huk – 1964 (w okresie letnim)

ks. Franciszek Opieczonek – 1965 (w okresie letnim)

ks. prof. Tadeusz Rogalewski 1965 – 1975

ks. Jan Wojtkiewicz 1975 – 1982

ks. Krzysztof Wereda 1982 – 1984

ks. Edward Daraż 1984 – 1988

ks. Edmund Szaniawski 1988 – 1990

ks. Józef Tomaszko 1990 – 1992

ks. Mirosław Łukasiewicz 1992 – 1993

ks. Zbigniew Wawrzyniak 1993 – 2002

ks. Krzysztof Wereda 2002 – 2005

ks. Stanisław Kaczmarczyk 2005 – 2007

ks. dr Czesław Poloczek 2007 – 2021

Materiały udostępnił Pan Leszek Świder